SOLD OUT 
MG 007 : PIOTROWICZ / STANGL / ZARADNY "CAN'T ILLUMINATION"

1. Nothing    Address 13:44 [mp3]
2. Time    Clue 5:53 [mp3]
3. Close    Load 11:40 [mp3]
4. Can't   Illumination 6:46 [mp3]
5. Integer    Stay 10:18 [mp3]

Robert Piotrowicz - guitar, synthetizer, devices
Burkhard Stangl - guitar, electronics
Anna Zaradny - alto sax, computer

Recorded on 19.04.03 and 14.06.03 by Christoph Amman in Amman Studios, Vienna.
Mixed and mastered by Burkhard Stangl.
Very special thanks to Christoph Amman.

"Can't Illumination" to dopiero pierwsze (sic!) wydawnictwo Anny Zaradny i Roberta Piotrowicza, dwójki młodych szczecińskich improwizatorów. Brzmi to trochę dziwnie, gdyż Anna i Robert należą do tych artystów, których muzyka zdaje się towarzyszyć nam od lat. Trudno zapomnieć wspaniałe występy Anny z Wernerem Defeldreckerem i Corem Fuhlerem na ubiegłorocznym festiwalu Musica Genera, czy ziejący industrialnym ogniem koncert Roberta z Jeromem Noetingerem i Gertem-Janem Prinsem, czy też bardzo udaną trasę z Kevinem Drummem. Zresztą lista muzyków z którymi duet współpracował jest iście imponująca i obejmuje całą czołówkę europejskich improwizatorów by wymienić tylko Johna Butchera, Tonego Bucka, Martina Klappera, czy Joe Williamsona.
Płyta "Can't Illumination" to zapis dwóch sesji zarejestrowanych w ubiegłym roku w wiedeńskim Amman Studio z innym "gigantem" europejskiej muzyki improwizowanej gitarzystą Burkhardem Stanglem (znanym między innymi z super grupy Polwechsel). Materiał stanowi spore zaskoczenie, nawet dla tych którzy uważnie śledzą dokonania duetu. Muzyka jest dużo bardziej cicha niż ta do której przyzwyczaili nas Robert z Anną podczas swoich koncertów. Zauważalna jest duża dbałość o szczegóły. Mimo niezwykłej oszczędności, Burkhard Stangl jak zwykle gra to co ma zagrać - z elegancją i z dystansem tworzy kontrapunkt do momentami dronowej ściany, innym razem analogowego glitch generowanego przez syntezator Piotrowicza.

Zaskakująco wypada, też granie Zaradny, której styl nadaje całości zdecydowanie współczesnego free improwizatorskiego charakteru. Muzycy nie trzymają się jednak kurczowo swoich wiodących instrumentów - używają dodatkowo laptopa, elektroniki i instrumentów własnego pomysłu. Pomimo tej różnorodności, materiał jest spójną i wciągającą opowieścią. Wiele różnych źródeł dźwięku, kolorów, emocji i wiele radości dla słuchacza! Naprawdę przyjemnie jest posłuchać płyty nieskrępowanej żadnymi ograniczeniami, płyty pomysłowej. Nie ma tu grania i eksploatowania do bólu jednego "patentu dźwiękowego" tak niestety ostatnio charakterystycznego dla wielu płyt z tzw. "muzyką eksperymentalną". Mnie ta muzyka przypomina momentami Deep Listening Band czy wczesne Polwechsel. Bardzo polecam to jedno z najlepszych wydawnictw w katalogu Musica Genera! Dodatkowym dużym plusem jest jak zwykle znakomita okładka Andreasa Guskosa, no ale to już znak najwyższej próby na wszystkich płytach tej wytworni."

(-) Grzegorz Tyszkiewicz




R E V I E W S


The Wire, #268, 06.2006

Piotrowicz is credited with guitar, synthesizer and devices, Zaradny with alto sax and computer, Stangl with guitar and electronics. The music often seems to bypass explicit reference to those sources, coagulating in bubbing breathy exhalations, hum and crackle - sounds that have become obligatory within a certain school of improvising. I listened to Can't Illumination with ambivalent feelings. It's clarity in their restraint, and an astringency that feels somehow cleansing. But there's certain flatness, a self - imposed suppression or circumscription to this music, too. Devotees of Stangl's group Polwechsel will doubtless applaud the understated nature of it all. But sceptics my well have a case.

(-) Julian Cowley



Glissando, nr 1, 09.2004

Anna Zaradny i Robert Piotrowicz, poza tym, że to oni de facto tworzą Musica Genero, sami są także muzykami. Od lat koncertują w Polsce i na świecie, współpracują z wieloma ważnymi postaciami światowej sceny improwizowanej, między innymi z obecnym na tym albumie austriackim gitarzystą Burkhardem Stanglem. Już sam fakt zaistnienia takiego tria może tylko cieszyć, szkoda tylko, że nasi artyści, traktowani w muzycznym świecie na równych prawach, w naszym kraju nie są właściwie zauważani. Tym cenniejszym wydawnictwem jest Can't Illumination. Dla tych, którzy znoją noise'owe oblicze Roberta, płyta będzie pewnym zaskoczeniem, ponieważ jest raczej spokojna, czasem tylko szorstka. Robert wydobywa ze swojego syntezatora analogowego raczej subtelne dźwięki, Anna towarzyszy mu na laptopie i saksofonie, jednak dość długo musimy czekać na wyraźne dźwięki tego ostatniego, gdyż dominujq szmery przedmuchiwanego przez instrument powietrza. Stopniowo saksofon zaznacza swojq obecność nieco bardziej zdecydowanymi dźwiękami, mniej więcej w tym samym momencie, kiedy pojawiajq się charakterystyczne dla Stangla pojedyncze, czyste dźwięki gitary, czasem samotny, jakby zawieszony, gitarowy akord. Generalnie jednak jest to muzyka dla cierpliwego słuchacza, którego nie zrazi powoli budowany nastrój i oszczędne operowanie środkami wyrazu. Każdy, kto zdecyduje się poświęcić tej muzyce czas i uwagę, których ona wymaga, zostanie w nagrodę wciągnięty w zajmujące uniwersum mikroskopijnych dźwięków. Tak jak w ciemnym pokoju, kiedy wzrok z wolna przyzwyczaja się do ciemności, stopniowo dostrzegamy zarysy kolejnych przedmiotów, tak tutaj w miarę słuchania wyłania się przed nami mglisty obraz dźwiękowego świata, pięknego i tajemniczego. Muzycy roztaczajqc przed słuchaczem swoją wizję unikając unikają jednoznaczności. Nie ma tu wyraźnych punktów kulminacyjnych, kolejne motywy, jak cienie, dajq raczej wyobrażenie o tym, czym mogłyby być, jednak zanim staną się zbyt oczywiste, przegadane - rozpływajq się w ciszy w równie subtelny sposób, jak wcześniej narastały, by ustqpić miejsca kolejnym. Ta pełna niedopowiedzeń opowieść jest naprawdę fascynujqca i może dostarczyć wielu wrażeń uważnemu odbiorcy. To jedna z mocniejszych pozycji w katalogu wytwórni, jak również jedna z ciekawszych i oryginalniejszych płyt na polskiej scenie muzycznej (bo chyba tok można powiedzieć, choć trio jest międzynarodowe).

(-) Wojciech Mszyca




Antena Krzyku, 02/2004

Operując swobodnie, przede wszystkim w obrębie zawężonych do - nieklasycznych środków artykulacyjnych brzmień swoich instrumentów, wśród których znalazły się gitary, saksofon altowy, syntezator, komputer oraz rozmaite urządzenia elektroniczne, artyści potrafili zbudować prawdziwie fascynujący mikrokosmos dźwięków, zawierający jednocześnie wszystko to, co delikatne i subtelne, jak również to, co chropowate i drapieżne. Powstała muzyka pozornie cicha i jednorodna pełna jest nieoczekiwanych zwrotów. Tak jak to na ogół bywa w przypadku interesujących nagrań z kręgu muzyki improwizowanej, i te można porównać do pełnego swobody i braku ograniczeń dialogu pełnoprawnych i równych sobie rozmówców. Być może nie zawsze w stu procentach nadających na tych samych falach, ale słuchających się uważnie. Zapewe właśnie dzięki temu powstała nieprzewidywalne z góry płyta, która nawet przy wielokrotnym przesłuchaniu wciąż pozostaje świerza i stale umożliwia słuchaczowi odkrywanie jej na nowo. Być może dopiero wielokrotne uważne obcowanie z tymi nagraniami pozwoli na odkrycie wszystkich szczegółów, pozwoli zwrócić uwagę na bogactwo tego, co dzieje się na różnych planach, bo "Can't lllumination" jest jedną z tych płyt, podczas słuchania których warto zwrócić uwagę nie tylko na muzykę jako całość, ale i na poszczególne partie, które na ową całość się składają. Intrygujące jest to, w jaki sposób poszczególne fragmenty, które "słuchane osobno" nie zawsze zdają się do siebie pasować, razem tworzą spójną konstrukcję.

(-) Tadeusz Kosiek


Antena Krzyku, 02/2004

Zaskoczeni będą wszyscy, którzy pamiętają opresyjnie hałaśliwe koncerty Roberta Piotrowicz i Anny Zaradny. Ten album jest równie radykalny, ale w penetracji pogranicza ciszy i dźwiękowych peryferiów. Dobrze to świadczy o możliwościach muzyków. "Can't lllumination" jest udanym esencjonalnym okazem współczesnej redukcjonistycznej improwizacji. Dwójka Polaków gra z Austriakiem Burkhardem Stanglem, używając dwóch gitar, syntezatora, laptopa i saksofonu. Wszystko rozdrobnione i wyciszone, ale w tym wymiarze celebrujące dźwięk gitar i saksofonu, poprzez elektroniczne szumy i trzaski, po drobne zarysowania i usterki. Efekt brzmieniowy jest frapujący. Chwilami pachnie to niczym improwizowana, elektroakustyczna muzyka glitch natchniona fluxusową atmosferą. Jakby mimowolnie zawiązuje się dźwiękowe otoczenie o namacalnej nieomal, organicznej materialności, pełne zarówno olśnień, jak i załamań i rozstępów - niczym muzyka codzienności, chaotyczna, ale prawdziwa, mimo swej chropawości płynąca do przodu nie od rzeczy byłoby, gdyby sięgneli po to nie tylko amatorzy improwizacji, ale też fani Fennesza. w tej podróży odkryć można niezwykłe zdarzenia brzmieniowe.

(-) Rafał Księżyk



Aktivist, 03.2004

"Can't Illumination" to zapis dwóch sesji Anny Zaradny i Roberta Piotrowicza z gitarzystą grupy Polwechsel Burkhardem Stanglem zarejestrowanych w ubiegłym roku w wiedeńskim Amman Studio. Pomimo wielu elektronicznych źródeł dźwięku - laptop, gitary, saksofon, syntezatory analogowe - muzyka na tej płycie jest niezwykle wyciszona. Zauważalna jest duża dbałość muzyków o szczegóły Burkhard Stangl z elegancją i z dystansem tworzy subtelny kontrapunkt do drenowej ściany, generowanej przez syntezator Piotrowicza. Zaskakująco wypada też granie Zaradny, której styl nadaje całości zdecydowanie współczesnego free improwizatorskiego charakteru. Dzięki temu całość jest spójną i wciągającą, improwizowaną opowieścią.

(-) Grzegorz Tyszkiewicz



diapazon.pl, 20.02.2004

Pozornie ta muzyka zdaje się być mało zróżnicowana. Może się wydawać, że w tym przypadku trójka muzyków postanowiła dość poważnie ograniczyć zakres swoich dźwiękowych poszukiwań. Jednak kolejne uważne przesłuchania pozwalają zauważyć, że te pierwsze spostrzeżenia (oczywiście, jeśli takowe u kogoś poza mną wystąpiły) były całkowicie błędne.
Materiał zawarty na "Can't Illumination" może kojarzyć się z malarstwem monochromatycznym. Z daleka krajobraz wygląda dość ascetycznie, a użycie jednego koloru (gdyby udało się namalować tę płytę, to zapewne byłaby to sepia) powoduje, że całość może wydawać się być nieco monotonna. Jednak dokładne przyjrzenie się obrazowi pozwala zauważyć jak subtelnie i jednocześnie wyrafinowanie zmienia się kreska, jakże bogaty w szczegóły i zarazem dokładny jest rysunek. Malarzowi pomimo posługiwania się dość skromnymi środkami zwykle udawało się wyrazić wszystko, co zamierzył. Sądzę, że - w przypadku "Can't Illumination" - udało się to również muzykom. Operując swobodnie - przede wszystkim - w obrębie zawężonych do nie-klasycznych środków artykulacyjnych brzmień swoich instrumentów, wśród których znalazły się gitary, saksofon altowy, syntezator, komputer oraz rozmaite urządzenia elektroniczne, potrafili zbudować prawdziwie fascynujący mikrokosmos dźwięków zawierający jednocześnie wszystko to, co delikatne i subtelne, jak również to, co chropowate i drapieżne.
Powstała muzyka - pozornie cicha i jednorodna - jest pełna nieoczekiwanych zwrotów i niespodzianek, jest zmienna niczym wiosenna pogoda. Tak, jak to na ogół bywa w przypadku interesujących nagrań z kręgu muzyki improwizowanej, i te można porównać do pełnego swobody i braku ograniczeń dialogu pełnoprawnych i równych sobie rozmówców. Być może nie zawsze w 100 % nadających na tych samych falach, ale słuchających się uważnie. Zapewne właśnie dzięki temu powstała nieprzewidywalna z góry płyta, która nawet przy wielokrotnym przesłuchaniu wciąż pozostaje świeża i stale umożliwia słuchaczowi odkrywanie jej na nowo. Być może dopiero wielokrotne uważne obcowanie z tymi nagraniami pozwoli na odkrycie wszystkich szczegółów. Pozwoli zwrócić uwagę na bogactwo i różnorodność tego, co dzieje się na różnych planach. "Can't Illumination" jest bowiem jedną z tych płyt, podczas słuchania których warto zwrócić uwagę nie tylko na muzykę jako całość, ale i na poszczególne partie, które na ową całość się składają. Moim zdaniem dość intrygujące jest to, w jaki sposób poszczególne fragmenty, które "słuchane osobno" nie zawsze zdają się do siebie pasować razem, tworzą spójną i jakże satysfakcjonującą konstrukcję. Zapewne to talent, doświadczenie i pewne obycie artystów (oraz finalny miks) pozwolił na jej stworzenie.
Niewątpliwie najbardziej znanym z całej trójki muzykiem jest Burkhard Stangl, jednak należy stwierdzić, że w osobach Anny Zaradny i Roberta Piotrowicza napotkał on godnych partnerów. I właściwie trudno się temu dziwić, bo przecież dwójka ta od lat obecna jest w świecie muzyki improwizowanej, występując razem, bądź osobno, m.in. z Tonym Buckiem, Wernerem Dafeldeckerem, Corem Fuhlerem, Kevinem Drummem, Jérôme Noetingerem. Jedyne co mogłoby dziwić, to fakt, że dopiero "Can't Illumination" jest ich pełnowymiarowym debiutem.
Płyta zbiera owoce dwóch spotkań tria w Amman Studio w Wiedniu - miejscu, w którym w ostatnich latach powstało wiele interesujących płyt. Bez cienia wątpliwości do ich grona można zaliczyć i tę.
Warto również zwrócić uwagę na bardzo udaną okładkę autorstwa Andreasa Guskosa. To już pewien standard, do którego zarówno twórca, jak i wytwórnia zdążyły już nas przyzwyczaić.

(-) Tadeusz Kosiek



Fluid, 07(40) 2004

Wyjątkowo trafny tytuł. Muzyka tego niezwykłego trio to porcja cichych, rozlewających się w niepozorne tła improwizacji. Ale ich stonowany charakter to zmyłka.
Gdy wgłębić się w tę nieprzewidywalną plątaninę gitar, saksofonów, syntezatorów i komputerowych wyprysków trudno nie wyczuć w nich napięcia i towarzyszącej muzykom na każdym kroku nerwowości. Leniwie sącząca się muzyka co i rusz dokonuje zaskakujących zwrotów akcji; tak jakby muzycy nagle orientowali się, że ścieżka, którą poruszali się przez ostatnie minuty, prowadziła ich do nikąd. Muzycy rozumieją się w sposób niemal doskonały: każdej akcji towarzyszy błyskawiczna reakcja, każdej instrumentalnej ucieczce - natychmiastowa pogoń pozostałych instrumentów. Od początku jest jasne, że cała trójka doskonale wie, czego chce, ale ma również pełną świadomość niemożliwości osiągnięcia celu. Iluminacji? Wszystko jedno. Ważne, że tropy, jakie wiodą artystów do celu, zdumiewają wyobraźnią i odwagą. Kolejna doskonała propozycja Musica Genera.

(-) Wojtek Wysocki



Revue & corrigée, #61, 09.2004

II est toujours passionnant de decouvrir de nouveaux pôles d'activites et ses deux enregistrements en temoignent. Musica Genera est à la fois un label et un festival, base à Szczecin, Pologne, sur la Baltique. Son initiateur en est Robert Piotrowicz, lui-même musicien. Le festival, qui en était a sa troisième edition en mai dernier, accueille principalement les musiques improvisèes parmi les plus novatrices, celles qui usent à la fois d'instruments acoustiques et d'instruments numeriques (laptop et autres installations electroacoustiques), Martin Tetreault, Otomo Yoshihide, Erik M, Sophie Agnel, Andrea Neumann, Fritz Hautzinger, Xavier Charles, Tony Buck, pour n'en citer que quelques-uns s'y sont produits. L'édition 2003 avait notamment accueilli le trio DÖRNER / FUHLER / NOETINGER qui fait 1'objet ici de la dernière production du label. "Moov Spot" offre ici deux sets d'une confrontation sonore dans laquelle le sens de la nuance, par dela les crissements et les bruits, est partage par les instruments acoustiques (la trompette d'Axel DÓRNER, les linguaphones de Cor FUHLER et les installations numeriques de chacun des protagonistes). La précédente proposition du label permet en outre de decouvrir son initiateur (guitare, synthetiseur, devices) en compagnie d'Anna ZARADNY (laptop et saxophone alto) et de l'Autrichien Burkhard STANGL. Issu d'un enregistrement realisé à Vienne, "Can't illumination" offre cinq pieces mettant en jeu plusieurs combinaisons entre les deux guitares, le saxophone (principalement dans la piece eponyme), les synthes et autres electroniques, tout en conservant un discours relativement apaise, le trio ayant opte pour la nuance plutôt que d'assener des sonorités agressives souvent generées par les laptops. Cela temoigne d'une parfaite maitrise de leurs effets.
Le duo polonais, qui s'est deja produit aux Instants Chavires en 2003 et plus recemment au Festival NPAI de Parthenay (juillet 2004) sera d'ailleurs present sur certaines scenes hexagonales cet automne (au Musee d'Art Moderne et Contemporain de Strasbourg en decembre, par exemple). Reste peut-être une interrogation sinon une petite frustration, pour le chroniqueur curieux. Le label a l'avantage de presenter a un public polonais la diversité et le foisonnement de ces musiques improvisées europeennes (principalement), les autres productions étant deyolues aux improvisateurs des scènes extérieures a la Pologne, tels les enregistrements du Chris Burn Ensemble, du duo Olaf Rupp / Joe Williamson (mg 003), de Bergmark et Klapper (mg 005, cf. plus haut) mais il ne permet pas vraiment - pour l'instant - aux auditeurs de la (vieille?) Europe de decouvrir la scene polonaise de manière un peu plus exhaustive.

(-) Pierre Durs